12 lip 2009

This is Vietnaaaam!


To się musiało w końcu tak skończyć ;) Wczoraj miałem wypadek. Zderzenie czołowe moje roweru ze skuterkiem na poniższym skrzyżowaniu.


Nie dajcie się zwieść obrazkowi - zdjęcie wykonane w "anty-godzinach szczytu".

Jechałem nurtem za ciężarówka. Ona skręcała w lewo ja w prawo a w momencie rozjeżdżania się trafiłem na skuter jadący pod prąd. Efekt pogięte kolo ja na ulicy. Ściągam rower na chodnik, kolesie ze skutera podchodzą pytają (domyślam się) czy wszystko ok. Za chwile policjant (chyba).. Kątem oka widzę tak jakby koleś dawał jakaś łapówkę policjantowi albo płacił mandat. Okazuje się mam stłuczony palec a rower naprawi mi za chwilę sprawca pod nadzorem policjanta. Rozstajemy się grzecznie a ja odjeżdżam rowerem z nieco scentrowanym kołem i zdeformowanym koszykiem ;)
Kolejna przygoda a najważniejsze ze z happy endem :D


Pierwsze zdjęcie jakie zrobiłem gdy już ochłonąłem po wypadku ;)

Robimy spożywcze zakupy i wieczorem instalujemy się w sypialnym busie do Hanoi. Żeby nie było za słodko musimy się użerać z obsługa biura bo co chwile nam autobusy uciekają. "busy time, sorry".





Anyway w busie trafiamy na holenderska parkę, która podróżuje już od blisko 10 miesięcy. Swoją drogą w Holandii nie przepracowują się za bardzo. Jak zwykle video karaoke vol. 78 i jakieś stare filmy w menu. Zasypiam nad ranem. Holenderska parka ma trochę pecha bo kierowca "zapomniał" ich wysadzić na przystanku 150km przed Hanoi. Na dzień dobry zostajemy wypuszczeni poza centrum. "Przypadkiem" w okolicy stoją sami
hotelowi naganiacze. Decydujemy się w końcu na jeden z nich i chwil pniej jedziemy mini taksówką (Matizem) do hoteliku. Krótka drzemka i wychodzimy na miasto w tzw. Old Quatter żeby zarezerwować bilet na wycieczkę na Ha Long Bay oraz na autobus do Laosu po powrocie. Jedząc smaczny obiadek w RockBilly oglądamy z balkonu skrzyżowanie i ludzi w ulewie - dość dawno już nie padało...



Niestety nadchodząca pogoda nie rozpieszcza - na Ha Long jest sztorm i... nie ma rejsików no ale liczymy na zmianę i chociaż czasowe przejaśnienia. Trzymajcie kciuki za ładną pogodę! Tymczasem czas obejrzeć miasto.








Tutaj kupuję wspomniane już we wcześniejszych wpisach, mięsno-kapuściano-jajeczne parzaki. Mniam!


Polscy reżyserzy w doborowym towarzystwie w sklepie z pirackimi "filmografiami"














Reklamy usług różnorakich na ścianach.


5 komentarzy:

  1. A czy jest szansa zobaczyc rowerek po crash tescie? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty tam uważaj na siebie szaleńcu! W weekend Titos i Wolfgar i Ebola pomagali malować mi kuchnię i łazienkę - nikt więcej nie ma takiej kuchni malowanej przez moderatorów Digarta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. R,

    Ja w niedziele zaliczyłam przyjemną wycieczkę w ramach CitiBajku; nic sobie nie uszkodziłam, a myślałam, że to ja jestem super pierdołą, którego palucha stłukłeś?

    ps.pieknie tam masz na talerzu!

    Madzia_Jadzia

    OdpowiedzUsuń
  4. jak tam pogoda?
    znalazłam info, ze Hanoi pod wodą
    (http://www.vietnamtravel.org/hanoi-floods-again-photos)

    mam nadzieje,ze pomieścisz wszystkie obiektywy i sprzęt w czerwoną torba anty H2O.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, losku. Tak jak juz pisalem, masz wrocic zywy. Zdjecie tej wietnamki powinienes w bw zrobic i na digarta go, bo fajnie wyszlo. Filarki tak samo. Ogolnie widac, ze fajna wycieczka.

    Ja marzne w Minnesocie dalej, a w Teksasie 45 stopni! Auc!

    Pozdrawiam i do zobaczyska niedlugo.

    OdpowiedzUsuń